czwartek, 18 sierpnia 2011
Plecak Gregory Serrac 45
Od dłuższego czasu rozglądałem się za lekkim i wygodnym plecakiem, gdyż moje kolana już nie tolerują ciężkich worów na plecy. Przejrzałem niezliczoną liczbę stron firm tworzących plecaki, a także przeczytałem całą masę recenzji. Przez długi czas nic nie wpadło mi w oko, aż przy jednej wizycie w Brukseli natrafiłem na plecak firmy Gregory, a mianowicie model Serrac 45. Przez cały pobyt w Belgii głowiłem się czy go kupić czy też nie. Po powrocie do kraju rozpocząłem intensywne poszukiwania tego plecaka. Całe szczęście doktor Google znalazł ten produkt w polskim sklepie internetowym Rockice.pl i po wielu mailach z pytaniami, stałem się jego posiadaczem.
Na początku warto byłoby wspomnieć o firmie Gregory. Firma powstała w 1977 roku i od tej pory zajmuje się tworzeniem plecaków. Twórca Wayne Gregory zaczął projektować plecaki w wieku lat 14 i swój pierwszy produkt stworzył w ramach projektu harcerskiego. Wayne jest pionierem wielu nowatorskich rozwiązań w plecakach, a także twórcą niespotykanych nigdzie indziej rozwiązań ergonomicznych służących dopasowaniu plecaka. Firma Gregory stworzyła także plecak dla sił specjalnych USA model UM21 (ktoś kiedyś obiecał mi, że o nim napisze…), który do dziś cieszy się niesłabnącą popularnością wśród żołnierzy i turystów. Nie będę dalej pisał o historii, kto ma ochotę ten zajrzy na stronę gregorypacks.com.
Teraz opowiem o plecaku, który posiadam. Gregory Serrac 45 to plecak średniej wielkości, który jak nazwa wskazuje powinien pomieścić 45 litrów, moim zdaniem zmieści się więcej. Według tabelek powinien bez szwanku przenosić do 15 kilogramów ładunku. Nie miałem okazji tyle do niego naładować, ale 10 kg mąki i 3 mleka przeniósł bez problemu. Większość plecaków Gregory występuje w trzech rozmiarach S, M i L. Warto przed zakupem dobrze się pomierzyć i sprawdzić jak dobrać plecak, a pomaga w tym specjalna tabelka na stronie firmowej, a także większość sklepów załącza specjalną tabelę rozmiarów. Mi zdecydowanie pomogła obsługa rockice, która wyperswadowała mi L-kę przy, której się upierałem i namówiła na M-kę będącą idealnym rozmiarem. Kolorków mamy także trzy do wyboru, a mianowicie czerwony, czarny (ten mam) i zielonkawy.
Plecak uszyty jest z nylonu o trzech różnych grubościach. Dno plecaka uszyto z odpornego na przetarcia, a zarazem miękkiego (nie jak w Maxpedition) balistycznego nylonu 1680D. Pozostałe użyte materiały to nylon 420D i 245D. Wewnątrz plecaka znajduje się płyta usztywniająca wykonana z plastiku HDPE, dodatkowo wzmocniona szeroką na pół cala listwą z aluminium 7075-T6 i prętem aluminiowym tworzący z listwą jakby krzyż. Wszelkie klamerki i zamki wykonała japońska firma YKK. Cały plecak (co jest dla mnie aktualnie najważniejsze) waży zaledwie 1,65 kilograma (przy rozmiarze M).
Jeśli mowa o plecaku to warto by zacząć od omówienia systemu nośnego. Pod plecami jest formowana pianka, która jest sztywna i miękka jednocześnie. Panel pod plecami jest tak uformowany by cały ciężar plecaka skupiał się w okolicy bioder, jednakże plecak po założeniu jakby staje się integralną częścią ciała. Przylega do pleców, ale nie powoduje nadmiernej potliwości, a sprawdziłem to przy wysokich temperaturach jak i podczas noszenia na kurtce przeciwdeszczowej. Kolejnym elementem systemu nośnego, który moim zdaniem jest bardzo dobrze przemyślany, jest pas biodrowy. Wypełniony grubą pianką, która po ściągnięciu pasa dobrze przylega. Pas wszyty jest na stała i od wnętrza obszyty jest siatką. Prawa część pasa posiada kieszonkę, lewa natomiast szpejarkę (na karabinki czy inne „pierdoły”). Sam trok służący do regulowania jest bardzo długi, spokojnie większe osoby się zmieszczą. Regulacja pasa odbywa się poprzez zaciągniecie taśmy, która przechodzi przez dwie drabinki umieszczone na obu częściach pasa (nie tak jak zazwyczaj bywa na samej klamrze). Dodatkowo wszyte są taśmy dociągające boki plecaka do pasa i tu jest jeden minus. Klamerka służąca do przyciągnięcia plecaka wchodzi pod kieszonkę co utrudnia regulację.
Szelki zasługują na oddzielny akapit gdyż zastosowano w nich nowatorskie rozwiązania. Pianka umieszczona w szelkach, podobnie jak w pasie, nie jest ani zbyt miękka, ani zbyt twarda lecz dobrze układa się na barkach i nigdzie nie uwiera, nie rozpłaszcza się jak pianka używana przez Wisport. Pierwszą ciekawostką w szelkach jest zastosowany w szczytowym miejscu rzepu umożliwiającego regulację szerokości rozstawu szelek. Drugą ciekawostką jest nowatorski system Gregory Fusion LTS (Load Transfer Suspension). Zamiast taśmy pojedynczej służącej do regulacji szelek zastosowano jakby trójkąt, który rozkłada ciężar w dwóch punktach. Dodatkowo daje łatwiejszy dostęp do regulacji, nic nie „dynda” pod pachą i co dla mnie ważne nie ma żadnej dużej klamerki pod pachą (niejedna firma w Polsce stosuje duże klamerki uwierające tu i ówdzie, które mnie niesamowicie irytują i powodują najczęściej pozbycie się plecaka). Na szelkach jest także pas piersiowy zamocowany na jakby rurce. Ułatwia to regulację wysokości taśmy i dzięki temu nie mamy pod szelką oplatającej tasiemki. Dodatkowo szelki, tak samo jak w większości plecaków tego typu, wyposażono w troki na szczycie szelek służące do dociągnięcia góry plecaka.
Do przenoszenia plecaka służy spore ucho wykonane najprawdopodobniej z taśmy rurowej używanej we wspinaczce, ale jak ktoś bardzo chce może łapać za klapę. Klapa jest dość obszerna i posiada dwie kieszenie. Zewnętrzna otwiera sie bardzo szeroko i ma dwukierunkowy zamek. A wewnątrz kryje tasiemkę z malutki karabinkiem (na przykład do kluczy). Przydałby się w tej kieszonce jakiś organizer, ale nie można mieć wszystkiego. Od spodu klapy jest kolejna kieszonka, dość płaska, dobra chociażby do przechowywania portfela. Klapa jest regulowana i pozwala na załadowanie plecaka bardzo wysoko. Do ściągania jej służą dwa przednie troki i dwa które lądują po regulacji pod plecami. Pod klapą znajduje się obszerny, wysoki komin. Do ściągnięcia kaptura służy sznurek znajdujący się w szczytowym miejscu, a sam ściągacz jest z boku (jest to ciekawe umiejscowienie gdyż dzięki temu ściągacz nie zawadza pod taśmą dociągającą komin). Taśma okalająca komin może również posłużyć do przytroczenia liny czy innego polarka gdyż jest dość długa. Producent nie zapomniał także o otworach na system hydracyjny, dwa takie otwory zapinane na rzep umiejscowione są na kominie.
Kolejny punkt pomógł w podjęciu decyzji o zakupie Serrac-a, a jest nim dostęp do całego wnętrza plecaka. Zastosowany jest zamek dwukierunkowy, u góry zabezpieczony napem. Zamek ciągnie się od komina do kieszeni bocznych. Sam zamek przykryty jest po całej długości kieszenią skrzelową, która doskonale nadaje się na kurtkę przeciwdeszczową czy gazetę do pociągu. Kieszeń ta jest pojemna, a żeby żaden deszcz w niej nie pozostał u dołu jest mała dziurka (małe przedmioty typu 5 zł wypadną). U szczytu kieszeni wszyte są gumki umożliwiające przytroczenie trzonka czekana, albo kijów, natomiast pod kieszenią umieszczone są dwie pętle przeznaczone również to tych sprzętów. Boki plecaka wyposażone są w dwie kieszonki z rozciągliwej siatki (które mieszczę spokojnie litrowe nalgene) i po dwa troki. Poniżej kieszonek siatkowych wszyte są kolejne taśmy umożliwiające przytroczenie czegoś bądź unieruchomienie nart.
Wewnątrz plecaka jest dostęp do usztywnienia. Można swobodnie wyciągnąć plastikową płytę po wcześniejszym wyjęciu listwy pionowej. Powyżej listwy są dwa malutkie karabinki, a na całej powierzchni „plecowej” jest płaska kieszeń na wkład hydracyjny.
Serrac-a używam 4 miesiące. Chodził ze mną po Berlinie w trakcie deszczy i chłodu. Wbrew obawom plecak nie powodował nadmiernej potliwości, a materiał nigdzie nie przemókł podczas ulew (przynajmniej przez kilka minut do póki nie założyłem na niego pokrowca przeciwdeszczowego). Plecak towarzyszył mi także na co dzień, a szczególnie podczas większych zakupów spożywczych. Mieści dużo i wytrzymuje całkiem znaczne obciążenia. W międzyczasie chodził ze mną na weekendowe marsze i ani razu na niego nie narzekałem.
Uważam, że jest to jeden z lepiej wykonanych plecaków jakie do tej pory miałem. Jest wygodny, a zarazem wytrzymały. System nośny jakby przykleja się do użytkownika i tworzy z nim zwartą całość. Jest to doskonały plecak na weekendowe wypady, albo minimalistyczne dłuższe wyprawy. Sprawdzi się także w każdych warunkach atmosferycznych (ten konkretny zaliczył już deszcz, śnieg, a nawet wodowanie).
Śmiało go polecam mimo iż do tanich nie należy, za kałużą kosztuje około 150$, w Polsce około 600 zł (warto zapytać przedstawiciela Gregory na Polskę rockice.pl, aktualnie nie mają tego modelu w ofercie), w Brukseli 120 euro.
Na koniec chciałem podziękować Michałowi N za pomoc przy zdjęciach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz